O Nas

Rzeszowska Akademia Aikido w dzisiejszym kształcie została utworzona w roku 20... przez Jakuba Sikorę sensei 1 dan (zwanego dalej Kubsznym). Z Kubsznym historii związanych jest wiele, znany jest z mocnej głowy (w sensie dwojakim) oraz zamiłowania do sztuk walki (różnych, różnistych). Tak to się nam z Kubsznym żyje dobrze, bo spokojny i bezkonfliktowy z Niego jegomość, a w dodatku raz na jakiś czas urozmaica nam treningi wszelakimi niusami, przez co praktyka staje się dużo weselsza i zabawy jest po uszy. Ważną osobą w życiu Kubsznego jest Jerzy Gorzeń sensei 4 dan (zwany dalej Jurzym), który tak namieszał Kubsznemu w głowie, iż ten stwierdził, że Jurzego Aikido jest najlepsze i nawet legendarny styl Aikido "Honda Yamaha" (niestety nie wolno tłumaczyć tej nazwy na języki obce) się nie umywa:P. Końcem końców Jurzy przejął opiekę nad rzeszowskim Aikido w sensie nauczycielskim i czuwa nad jego prawidłowym rozwojem. O Jurzym jeszcze z pewnością usłyszycie, bo to postać szalenie ciekawa.

Dzisiejszą sekcję tworzy garstka osób, jednak - jak wszyscy wiecie - nie w ilości, a w jakości jest siła. Spośród tych wszystkich osób największe doświadczenie posiada kolega R., który za szklanicę złocistego napoju opowie Wam wiele ciekawych historii z życia rzeszowskich adeptów Aikido. Lecz uważajcie na R., bowiem wie on o rzeczach, z których przeciętny człowiek nie zdaje sobie sprawy. Co więcej, z lubością cytuje pewnego senseia: "Watch him, confuse him, don't let him go away". Chyba wiecie o kogo chodzi:).
Kolejnym członkiem naszej wesołej ekipy jest kolega Wojciech, który - jak nikt inny - obeznany jest w sztuce latania. Twarde pady i yoko ukemi w Jego wydaniu prezentują się równie widowiskowo, co skutecznie. Uwierzcie mi - niejedna dama dała się poderwać na te podniebne popisy;]. Poza tym ten młody człowiek zaczął ćwiczyć Aikido zaraz po tym, jak wstał z kołyski, a pierwsze słowa jakie wypowiedział brzmiały "boken" oraz "nikyo". Jak więc sami widzicie, Jego wiedza jest przeogromna, a talent niecodzienny.
Czym jednak byłaby sekcja bez obecności białogłowy? Młoda, nie dość, że urokliwa, to jeszcze zwinna jak piskorz, a przy tym pełna wdzięku. Niemniej jednak, jak przyjdzie co do czego, to kote-gaeshi takie wykręci, że ze spodni delikwenta wyrywa. Więc uważajcie młodzi adepci na Jej sympatyczną powierzchowność, bowiem wielu twardzieli poznało już smak Jej atemi, a za karę, każdy niesforny adept ląduje w Jej rękach.
Przekonał się o tym choćby kolega Rumcajs - kolejny członek naszej wesołej kompaniji. Mówi się o Nim, że wie, co w trawie piszczy, oraz, że udało mu się wykonać ude-kime-nage na stawie kolanowym. Niektórzy mówią, że w Jego rodzinnych stronach mówią na Niego "0854" (albo jakoś tak:)). Generalnie, sympatyczny z niego człowiek, nieco leniwy, ale co tam - i tak Go lubimy:). 
Talent Młodej może także potwierdzić kolega Rafał. Opowie Wam On o emocjach jakie towarzyszą konfrontacji z ki Młodej, nie zdziwcie się więc, jeśli w tym samym czasie będzie z rozrzewnieniem pocierał Swoją brodę. Kolega Rafał to człowiek cichy i bardzo zrównoważony, który z niezmąconym spokojem wykonuje najtrudniejsze ćwiczenia i techniki. Umie też zrobić 100 pompek... pod rząd... na jednej ręce... lewej. Bo to twardziel:). 
W skład naszej ekipy wchodzi także kolega Misiek, znany także z tego, że jest znany. Mówiąc o Nim posłużę się hermetycznym żartem: kto Go zna, ten wie, a kto Go nie zna, ten niech przyjdzie na trening:). Zainteresowanym osobą Miśka polecam zapoznanie się z działalnością rzeszowskiej sceny gore-grindowej z lat 90tych. Misiek rządzi:). Poza tym jest Misiek chodzącym dowodem na dobroczynne działanie Aikido i Aikitaiso. Wystarczy przyjrzeć się zdjęciom, jeśli nie chcecie mi uwierzyć na słowo:). 
Świeżej krwi w sekcji też nie brakuje i choć przewija się przez nią sporo ludzi, pozostają tylko najwytrwalsi. Pozwólcie więc, że przedstawię Wam kolegę Wojtka - zapalonego motocyklistę, oraz kolegę Łukasza, pseudonim "Instruktor", który w wolnym czasie pomoże Wam nauczyć się prowadzić samochód (za tą drobną reklamę kolega Łukasz zaprosił mnie na frytki z colą:)). 
Ostatnią z osób, które można uznać za wytrwale ćwiczące, jest piszący te słowa, autor tego bloga - Tomek. O sobie pisał za wiele nie będę, bo chwalić się nie wypada i wrodzona skromność nie pozwala:).


Poza tą grupką osób przychodzą też nowi, o których, wraz z upływem czasu, dowiecie się więcej. Być może będziecie to Wy sami:).