sobota, 29 maja 2010

Czwartkowy trening i związane z nim niespodzianki

Na chwilę odejdę od wydarzeń z zamierzchłej przeszłości i uzupełniania białych plam historii i zatrzymam się przy (jako takiej) teraźniejszości.

Otóż złożyło się tak, że czwartkowy trening był dla mnie pierwszym po około półtoratygodniowej przerwie, a tu od razu taka niespodzianka - okazało się bowiem, że Kubsznego najpewniej nie będzie, może się spóźni, a trening poprowadzi Rumcajs. Zawsze to jakaś odmiana, ale nie, żebym miał coś do Kubsznego;]. Osób było niewiele - może to sesja, może coś innego; tak czy inaczej, była nas garstka - nawet na nasze standardy. Było nas mało, ale działo się wiele.


Trening rozpoczął się od - tak przez wszystkich lubianej - gry w rugby. Mata, sflaczała piłka, duuużo pustej przestrzeni - czegóż chcieć więcej:)? Naganialiśmy się jak dzicy, w końcu była nas piątka (później dołączył jeszcze jeden kolega, ale na rugby się nie załapał), ale zabawy było po pachy. Kupa pozytywnej energii na początek.

W międzyczasie zaobserwowałem zwyżkującą liczbę świętych w sekcji:). Jak się dowiedziałem, ostatnie treningi były w duże mierze poświęcone technikom w suwari-waza, więc liczba stygmatów na stopach wzrosła kilkukrotnie:). I jak tu nie lubić Aikido;]?

Główna część treningu została poświęcona technikom wykonywanym w pozycji ai-hanmi. Było kilka technik w klasycznym przekazie, było też kilka nowych, ciekawych interpretacji. Generalnie - ciekawe doświadczenie. Bardzo ciekawym doświadczeniem był już sam udział w treningu pod okiem innego prowadzącego. Jak się bowiem okazuje, indywidualny styl wyrabia się u człowieka bardzo szybko, a Rumcajs praktykuje już jakiś czas, więc coś tam kmini:). Każdy prowadzący akcentuje inne elementy, dostosowuje techniki do własnych możliwości i warunków, a przez to - kładzie zwiększony nacisk na inne aspekty techniki - czas, przestrzeń, formę. Każdy prowadzący, na oczach uczniów, niejako na nowo tworzy każdą technikę, dodając ogólnej formie indywidualnego charakteru. Pozwala to niekiedy zobaczyć ją z innego punku widzenia, raz jeszcze ją poznać, od nowa. A wymiana doświadczeń następuje w dwóch kierunkach: od nauczyciela do ucznia i od ucznia do nauczyciela. Tak tak, Kubszny także uczy się od nas:D. Dzięki temu, każdy praktykujący Aikido (nie tylko taki, z kilkudziesięcioletnim stażem:)) współuczestniczy w procesie jego tworzenia. To właśnie sprawia, że jest ono sztuką żywą - cały czas rozwijającą się i ewoluującą.

Trening zakończyliśmy krótkim masażem. Było fajnie.

tomek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz