środa, 16 czerwca 2010

Nie samymi treningami człowiek żyje:)

Wczorajszy trening odbył się jak zapowiedziano, a jakże. Osób było baaardzo mało, bowiem w porywach do czterech, włączając w to Kubsznego. Nie przeszkodziło to jednak w solidnym poćwiczeniu. 

A poćwiczyliśmy sobie techniki z ataku shomen-uchi, koncentrując się na dwóch: sankyo oraz kote-gaeshi. Warto zaznaczyć, że obie techniki mieliśmy zakończyć unieruchomieniem, co w przypadku sankyo oznaczało zejście do pozycji suwari. Jak się okazuje, nie jest to wcale takie proste, bo choć samą technikę mamy jako tako opanowaną, to na poziomie detali jest jeszcze sporo do zrobienia. Więc trudziliśmy się wielce próbując obczaić niuanse techniki, przede wszystkim: dobry timing, właściwy przechwyt i odpowiedni dystans. Jak już wspomniałem - jest jeszcze nad czym pracować.


A po treningu, wraz z Kubsznym, wybraliśmy się na chińszczyznę. W sumie to ja się wybrałem, bo Kubszny specjalnie głodny nie był. Po drodze spotakliśmy kolegę Rafała, który - jak się okazało - boryka się z delikatną kontuzją kolana. Po krótkiej namowie Rafał dał się przekonać i wesoła, trzyosobowa kompanija udała się na Rynek.

Tam zasiedliśmy sobie pod parasolkami i zajęli się ogólnie rozumianą konsumpcją:). W szczegóły wnikał nie będę, powiem tylko, że miło się tak spotkać poza matą i pogadać na różne, niekoniecznie związane z Aikido, tematy. 

Szkoda tylko, że osób było tak niewiele, choć mam nadzieję, że w przyszłości, takie grupowe wypady na małe co nieco;], będą częstsze i w większym gronie. Nie samymi treningami człowiek żyje - zapamiętajcie to:).

tomek 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz